sobota, 15 lutego 2014

Walentynkowy GlossyBox 2014

Lutowe pudełko dotarło do mnie jeszcze przed Walentynkami. Patrząc na zawartość boxa nie nazwałabym go walentynkowym, jednak oprawa na to wskazuje. Hmm? Ciekawa jestem czemu jest taka rozbieżność między opakowaniem sugerującym że w środku znajdziemy coś związanego z tym świętem a stanem rzeczywistym.  Myślałam nad tym intensywnie, jednak nic nie wymyśliłam ;) a Wy? Kończąc trochę przydługi wstęp, pozwolę sobie czym prędzej przejść do meritum czyli do tego co znalazłam w lutowym GB. Zaciekawieni?

 Jak widać oprawa pudełka mocno trąci Walentynkami. Jest słodko, za słodko i nieco ... tandetnie? Bardziej przemawiałoby do mnie stylowe czarne pudełko z jedną parą ust gdzieś w rogu. A tu mamy do czynienia z skomasowanym atakiem buziaczków. Brrr. Czuję się osaczona.


Mamy też kilka zniżek na zakupy. Jeśli ktoś reflektuje to zapraszam :) ja nie skorzystam.

  A co w środku?  Tym razem na karteczce na ostatniej pozycji widnieją dwa produkty z serii albo albo.

 Tusz do rzęs Aero Volume Avon

Odżywczy eliksir do paznokci L'oreal Paris

Organiczny krem regenerujący na noc Love Me Green

Spray do włosów Taft

Aksamitne mleczko do demakijażu Tołpa Botanic
 I cóż... Pięć produktów w tym 4 to pełen wymiar. Brzmi wyśmienicie ale... Czy tak naprawdę jestem zadowolona? Nie bardzo, delikatnie mówiąc. Kolejny tusz marki Avon w GB. Nie mam nic do tej firmy ale nie kojarzy mi się z luksusem i jak już kiedyś Wam pisałam, wolałabym nie natykać się na nią w pudełkach. A może super hiper wypasiona i nowatorska formuła  z cząsteczkami powietrza jest naprawdę tak rewelacyjna że warto było umieścić ten produkt w lutowym boxie? Nie wiem. Może. Ale zniechęca mnie fakt że znowu mamy Avon. Tak ze mnie snobka. L'oreal to kolejna marka której obecność mnie delikatnie mówiąc zawiodła. Ale to już moje osobiste uprzedzenie, jako że za firmą tą nie przepadam. I również nie jest ona dla mnie synonimem ekskluzywności. Eliksir do paznokci zapewne podaruję mamie. Love Me Green. Lubię naturalne kosmetyki o dobrych składach więc pochwalę ekipę GlossyBox za Love Me Green, choć żaden z wypróbowanych wcześniej przeze mnie produktów tej firmy nie zdobył szturmem mojego serca. Pochwalę ale i będę ubolewać że to miniaturka. Taft czyli lakier do włosów. Przyda się? Przyda. Ale emocji nie budzi. Ot, do zużycia. Coś jak paczka chusteczek czy tubka pasty do zębów. Praktyczny ale czy wow? I na koniec mleczko do demakijażu Tołpa. Kolejna marka wraca do lutowego pudełka. Znowu Tołpa. I znowu brak przyśpieszonego bicia serca i zachwytu. Wypróbuję, wykorzystam i to wszystko.

Walentynkowy GB nie obudził niestety we mnie miłości. Nie spowodował że spłonęłam nieśmiałym rumieńcem a dłonie bynajmniej nie zadrżały z ogromu uczuć. Jedynym uczuciem było lekkie rozczarowanie. Szkoda. Tym razem nawet kartonik nie wpadł mi w oko. No cóż, w marcu będzie lepiej. Będzie?

Co sądzicie o lutowym pudełku GlossyBox?

pozdrawiam, Aga

22 komentarze:

  1. Mi też nie podoba się zawartość tego boxa. Dobrze, że się na niego nie skusiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Średni bardzo ten box, nie zaszaleli z markami.

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety, ale słabo. Szkoda, że tak bardzo poszli w marki drogeryjne i raczej niskobudżetowe. Już w ShinyBoxie są bardziej luksusowe marki (np. Organique).

    OdpowiedzUsuń
  4. No to rzeczywiście bez szaleństwa :/...

    OdpowiedzUsuń
  5. troche słabo, szczególnie, ze nie taka byla idea, zeby dostawac tafta i l'oreal...

    OdpowiedzUsuń
  6. Szału nie ma.Nie po to się je kupuje by dostawać produkty drogeryjne.

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż... Glossy Box miał być firmą, która przesyła miniatury produktów ekskluzywnych, a tutaj naprawdę rzadko się zdarza, żeby coś luksusowego wrzucili, heh...

    OdpowiedzUsuń
  8. Coraz częściej tak wyglądają pudełka GB. Wolałabym miniaturki, ale droższych marek. Jeśli chodzi o użyteczność, to tak, te produkty niewątpliwie się przydadzą, ale można sobie je kupić, bo są szeroko dostępne i nawet jeśli się nie sprawdzą, to przynajmniej nie będzie żalu, bo nie dają po kieszeni. Zdaje mi się, że zamierzenie ekipy GB było nieco inne. Jeśli oni te marki traktują, jako coś ekskluzywnego dla Polek, no cóż wypraszam sobie i czuję się traktowana gorzej, jak jakiś podludź, kiedy widzę zagraniczne GB. Mam nadzieję, że się poprawią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie Korah. Miniaturka (nie próbka tyci tyci) luksusowej lub trudno dostępnej marki niż pełen wymiar np. Avonu

      Usuń
  9. Taka sobie ta zawartość, nieskromnie przyznam, że mój PinkJoy o którym dzisiaj pisałam (sorry za "reklamę") jest niebo lepszy :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Sądzę to samo, w 100%. Też jedynym produktem, który z chęcią wypróbuję jest LMG.

    OdpowiedzUsuń
  11. gdybym nie brała pod uwagę zamysłu "pudełka z powiewem luksusu" - byłabym zadowolona z zawartości :) ale to coraz częściej kosmetyki drogeryjne, w dość przeciętnych cenach. pudełka raz mnie kuszą, raz zniechęcają, ale na subskrypcję czy zakup ochoty brak. wolę te pieniążki przeznaczyć na coś konkretnego, na co mam ochotę :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  12. Faktycznie szału może miłosnego nie było,ale ja ogólnie jestem zadowolona:) Cieszę się z Tołpy:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nice box! :-)

    I´m following you now. Would you like to visit my blog and follow me back?

    xx

    OdpowiedzUsuń
  14. No te boxy to na walentynki z tego co widziałam trochę lipa wialy. ;/ no szkoda, że ostatnimi czasy nie bardzo się starają a ja coraz bardziej zniechecam się do zakupu pierwszego pudełka ;/

    OdpowiedzUsuń
  15. Z niecierpliwością czekam na opinie tego eliksiru z loreal :)

    I-am-Journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej Magdo, tak jak napisałam, raczej nie wypróbuję tylko podaruję mamie. Moje paznokcie są mocne :)

      Usuń
  16. Też czułabym się zawiedziona, skoro już zdecydowali się na walentynkowe opakowanie to i zawartość powinna być dostosowana do motywu przewdniego. Mogli np. umieścić w pudełeczku same kosmetyki w czerwono-różowych opakowaniach, no i bardziej "kobiece" typu pomadki, perfumy, lakiery do paznokci, masełko do ciała albo jakiś zmysłowo pachnący żel pod prysznic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie takich kosmetyków o jakich piszesz spodziewałabym sę w pudełku zatytułowanym Glossy in love. Skoro zawartość nie walentynkowa, mogliby po prostu potraktować to jak zwykłe comiesięczne pudełko.

      Usuń
  17. Eliksir do paznokci i krem Love Me Green to najjaśniejsze punkty pudełka. Reszta niestety słaba... I w ogóle nie korespondująca z tematem przewodnim, ale to jakoś mnie nie dziwi, w tym Glossy nigdy nie było dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie, tematy przewodnie swoje a zawartość tychże pudełek swoje. Każda z tych rzeczy dryfująca w inną stronę

      Usuń

Nie zostawiaj komentarzy w stylu "zapraszam do mnie", linków do bloga etc. Mój blog to nie miejsce na czyjąś reklamę.
Dziękuję :)