Już po Świętach a ja dopiero teraz zebrałam się by coś o nich napisać.
Niedziela pod znakiem marszów :) wstaliśmy ok. 8 rano, po 9 wyszliśmy do teściowej na śniadanie (spacer ok. pół godziny) . Wizyta upłynęła dość szybko i miło, w międzyczasie zaliczyliśmy wypad rodzinny do parku w celu spalenia sutego śniadania. Po powrocie czekał na nas nie mniej suty obiad ;) następnie kroki swe skierowaliśmy w kierunku domu moich rodziców gdzie spędziliśmy kilka godzin za stołem. W domu byliśmy ok 21.
Poniedziałek...niby lany ale jakoś wypadło nam to z głowy.
Wieczorem wybraliśmy się z teściową i moją siostrzenica Angelą do kina na
Alicję w krainie czarów w 3D. Film mnie nie rozczarował, klimat pełen magii, bardzo bajkowy choć nieco za mało
burtonowski.
Boski Johny na wyciągnięcie ręki

Wracaliśmy w deszczu ale z dobrymi humorami. I tak minęły nam Święta :)
Tutaj krótki filmik podsumowujący pierwszy dzień Świąt :)