sobota, 30 września 2017

Make Me Bio

Jestem ogromną fanką kosmetyków opartych na naturalnych składnikach. Dlatego z ogromną przyjemnością zgodziłam się na testy kosmetyków marki Make Me Bio. Sama nazwa tak mnie urzekła że bez wahania zaprosiłam je do swojej łazienki.






Make Me Bio powstało z zamiłowania do natury oraz pasji do ekologicznego, zdrowego i nieprzepełnionego chemią życia. 

Co wyróżnia produkty Make Me Bio?

Kosmetyki te są całkowicie naturalne, zostały bowiem stworzone na bazie ekstraktów i wyciągów roślinnych, pochodzących z przebadanych i ekologicznych upraw, tłoczonych na zimno i nierafinowanych olejów oraz witamin w czystej postaci.
Właściwości zawartych w kosmetykach Make Me Bio składników sprawiają, że produkty są hipoalergiczne, dzięki czemu nie powodują podrażnień skóry czy wysypek. Są idealne dla skóry wrażliwej i skłonnej do alergii. Kosmetyki Make Me Bio nie powodują także efektów ubocznych - nie blokują porów skóry ani też nie doprowadzają do jej nadmiernego wysuszenia.

O skuteczność receptur kosmetyków Make Me Bio dbają wysokiej klasy specjaliści – doświadczeni technolodzy i dermatolodzy. Testy wykonywane w laboratoriach z wykorzystaniem profesjonalnych narzędzi i metod badawczych sprawiają, że produkty te spełniają oczekiwania nawet najbardziej wymagających klientów. Metody te dają nie tylko gwarancję wysokiej jakości, ale także sprawiają, że kosmetyki nie muszą i nie są testowane na zwierzętach.

Połączenie wiedzy ekspertów i siły drzemiącej w naturze sprawia, że marka Make Me Bio oddaje w ręce klientów dopasowane do ich indywidualnych potrzeb produkty. Kosmetyki te są idealne dla każdego - niezależnie od wieku, rodzaju skóry czy potrzeb. W ofercie znajdują się produkty dla wszystkich rodzajów cery, włosów, a nawet idealne dla wrażliwej i delikatnej skóry dzieci i niemowląt.

Opis na stronie bardzo do mnie przemówił, ale nie był jedynym powodem dla którego zdecydowałam się przetestować Make Me Bio. Kolejnym bodźcem była szata graficzna tychże kosmetyków. Bardzo mi się podoba i jest strzałem w dziesiątkę, tak samo jak nazwa- charakterystyczna, oddająca w pełni ducha marki. 

Oferta jest całkiem spora, na początek wybrałam dla siebie:
  • Maskę do włosów
  • Wodę różaną
  • Puder myjący
  • Kremową maskę do twarzy


Maska do włosów

"Spraw by Twoje włosy wyglądały pięknie i zdrowo dzięki nawilżająco - wygładzającej masce, przeznaczonej również do codziennej pielęgnacji."
opis producenta

Pojemność: 250 ml
Cena: 59 zł

Maskę do włosów kupicie TUTAJ

Maska do włosów ma dość konkretną konsystencję i bogatą formułę. Bez problemu aplikuje się na włosy i nie spływa z nich. Można ją stosować na dwa sposoby, jako błyskawiczną odżywkę którą nakładamy i po kilku minutach spłukujemy lub odżywczą kurację do stosowania 1-2 razy w tygodniu (wówczas zostawiamy ją na włosach na ok. kwadrans).

Maska pachnie lekko i świeżo, czuję w niej nuty rozmarynu. Piękny naturalny zapach :)

A co ma w składzie? Tu się dzieje dużo dobrego. Jest olej z orzechów makadamia o właściwościach antyoksydacyjnych i regeneracyjnych. Przywraca połysk i chroni włosy przed szkodliwym działaniem promieni UV. 

Znajdziemy tu również olej ze słodkich migdałów, który moje włosy bardzo lubią. Świetnie nawilża i regeneruje, znakomicie sprawdza się na wysokoporowatych włosach. Wygładza łuski włosa i sprawia że są pełne blasku. 

Wyciąg z pokrzywy ma za zadanie wzmocnić i oczyścić. Dzięki wzmacniającym właściwościom hamuje wypadanie i sprawia że włosy rosną mocniejsze.

Ekstrakt z rozmarynu działa antyoksydacyjnie i stymuluje cebulki włosowe. Reguluje wydzielanie sebum dzięki czemu zmniejsza nadmierne przetłuszczanie się skóry głowy. Oprócz tego zmniejsza wypadanie włosów i bardzo fajnie je wygładza.

Skład konkretny i konkretnie działa. Bardzo podoba mi się połączenie składników które działają nie tylko na same włosy ale też na skórę głowy.

Maska jest świetna, musicie ją mieć!



Woda różana

"W starożytności dodawano kilka jej kropel do kąpieli, aby pieściła ciało i zmysły. Współcześnie to wciąż idealne rozwiązanie na wiele problemów natury kosmetycznej."
opis producenta

Pojemność: 100ml
Cena: 16 zł

Wodę różaną kupicie TUTAJ

Woda różana znajduje się w pięknej i praktycznej buteleczce z pompką. Pachnie pięknie, dzięki róży damasceńskiej. Zapach jest wyraźny i bardzo odpręża po zastosowaniu wody na twarz.

Hydrolat różany to bardzo uniwersalny kosmetyk. Nie tylko sprawdzi się jako tonik, mgiełka odświeżająca ale też możemy go dodawać do maseczek czy kremów, spryskiwać nim włosy. 

Woda różana, stosowana na skórę, tonizuje i łagodzi podrażnienia czy zmiany trądzikowe. Nawilża i przywraca blask poszarzałej cerze. 


Clean Powder

"Nieskazitelna, niemal porcelanowa cera w zasięgu ręki, dzięki w 100 % naturalnemu pudrowi do oczyszczania twarzy."
opis producenta

Pojemność: 60 ml
Cena: 29 zł

Puder myjący kupicie TUTAJ

Gdy zobaczyłam w ofercie Make Me Bio ten wynalazek, wiedziałam że musi trafić na moją listę. Puder myjący, bo o nim tu mowa, to bardzo ciekawy produkt. Służy nie tylko do oczyszczania twarzy, ale można go również wykorzystać jako maseczkę! O tym jednak za chwilę.

Puder, jak sama nazwa wskazuje, ma postać proszku o białym zabarwieniu. Wysypujemy odrobinę w zagłębienie dłoni i mieszamy z kilkoma kroplami wody, po czym nakładamy na twarz. Masujemy skórę i zmywamy chłodną wodą. Puder delikatnie ale naprawdę skutecznie oczyszcza skórę twarzy. 

W jego składzie znajduje się biała glinka, która wykazuje działanie ściągające i odżywiające. Jest też przeciwzapalny i oczyszczający owies, który sprawdza się w pielęgnacji skóry trądzikowej. Olejek z lawendy znakomicie oczyszcza skórę, reguluje pracę gruczołów łojowych i działa antyseptycznie. Ekstrakt z róży tonizuje i wygładza.

Puder myjący to idealne rozwiązanie dla takiej cery jak moja. Kapryśna, bardzo wrażliwa, skłonna do przetłuszczania i wyprysków. 

Na samym początku wspomniałam że puder myjący nie tylko myje ale też można wykorzystać go jako maseczkę. Mieszamy proszek z hydrolatem, dodajemy 2 krople ulubionego oleju i aplikujemy na twarz, po 10 minutach spłukujemy. Skóra jest rozświetlona, gładka i sprężysta.


Nawilżająca maska do twarzy

"W swoim domu poczuj się jak w największym, naturalnym SPA na świecie. Przekonaj się jak dobroczynne działanie na skórę ma błoto z Morza Martwego."

opis producenta

Pojemność: 60 ml
Cena: 39 zł

Maskę do twarzy kupicie TUTAJ

Uwielbiam maseczki do twarzy, nigdy nie mam ich dość w swoich zbiorach. To stały i częsty punkt w mojej pielęgnacji twarzy, bez którego nie potrafię się obejść, a Wy?

Kremowa maseczka na początku zaskoczyła mnie swoją konsystencją. Nazwa sugeruje postać kremową, jednak maska jest dość gęsta i taka ubita. Oczywiście nie przeszkadza to w żaden sposób w użytkowaniu jej, po nabraniu odrobiny produktu szybko można się przekonać, że bez problemu daje się ona rozprowadzić na skórze.

Ma kolor szarego błota i pachnie też nieco błotnisto ;) Jak mieszanka błota z Morza Martwego i olejów. Bo to właśnie znajdziemy w składzie. na pierwszym miejscu jest właśnie błoto z Morza Martwego, które oczyszcza pory, zmniejsza skłonność do zaskórników i poprawia naturalny koloryt. 

Olej z pestek moreli, dzięki swej strukturze zbliżonej do ludzkiej skóry, świetnie sprawdza się przy cerze alergicznej i wrażliwej. Podnosi poziom nawilżenia w skórze, poprawia sprężystość i opóźnia procesy starzenia się skóry.

Dzięki olejowi z pestek słonecznika, maseczka Make Me Bio działa przeciwzapalnie i antyoksydacyjnie. Normalizuje pracę gruczołów łojowych i wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry.

Olej kokosowy regeneruje skórę, poprawia poziom nawodnienia. Ma właściwości wygładzające i antybakteryjne.

Masło shea działa ochronnie, regeneruje skórę i chroni ją przed szkodliwym działaniem wolnych rodników.

Ekstrakt z kwiatu hibiskusa to prawdziwa bomba witaminowa i antyoksydacyjna. Zawiera też kwasy organiczne. Wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, koi skórę, wycisza podrażnienia i ujędrnia.

I na koniec tego wyśmienitego składu mamy olej ryżowy o właściwościach przeciwzapalnych i regenerujących. Nawilża skórę, zmiękcza ją i chroni dzięki naturalnym filtrom UV.

Maseczkę nakładamy na skórę i po ok. 15 minutach zmywamy ciepłą woda. Maseczka przez cały czas jest elastyczna, nie zastyga dzięki czemu nie ściąga nieprzyjemnie skóry, co bardzo wpływa na komfort jej użytkowania.

***

Dzisiejsza recenzja jest mocno rozbudowana, ale miałam Wam naprawdę dużo do przekazania odnośnie marki Make Me Bio. Świetne składy, rewelacyjne działanie i estetyczne opakowania sprawiają, że będę Was mocno namawiać na zakup choć jednego z tych produktów. 

Co szczególnie mnie zachwyciło i po co chętnie sięgnę ponownie? Na pewno puder myjący i maska do twarzy, to moje hity z całej czwórki. 
Polecam!

Pozdrawiam, Aga

piątek, 29 września 2017

Lustereczko powiedz przecie

Tytuł może się wydawać niezrozumiały, do czasu gdy zerkniecie na buty :) Do zwykłych sliponów przyczepiłam bowiem klipsy Coquet w postaci lusterkowych serc. Takie coś!



Zrobiło się jakby cieplej, na pewno słonecznie, dlatego chwilowo porzucam jesienne sety na rzecz czegoś lżejszego. Dzianinowa szara sukienka, dżinsowa kurtka i plecak. Kolorystyka wyciszona, zestaw na luzie, prawie sportowy. Grunt to wygoda!


Szara sukienka/Dress CLICK
Kurtka / Denim Jacket Click
Plecak Manzana
Slipony Big Star
Klipsy do butów Coquet

pics by XB

Pozdrawiam, Aga

czwartek, 28 września 2017

Orly Color Blast 50000 Rose Shimmer

Miałam przyjemność wypróbować wreszcie serię lakierów Color Blast od Orly. Czy okazała się lepsza od tradycyjnej? Ciężko to ocenić po jednym kolorze :) Na pewno uwagę przykuwa buteleczka, bardzo smukła i zgrabna, mieszcząca 11 ml lakieru.

Wybrałam odcień 50000 Rose Shimmer, w sam raz na jesienne dni.


50000 Rose Shimmer to lakier o satynowo-matowym finiszu. By nie był tak oczywisty, zatopiono w nim mnóstwo drobinek. Wygląda to pięknie, mat i iskierki. Kolor to taki przybrudzony stonowany róż, daleko w tle pobrzmiewa wrzos. Bardzo melancholijny, iście jesienny.

Pięknie kryje, jedna warstwa była już całkiem całkiem. Nie wyświeca się szybko, mat utrzymuje się przez kilka dni, po ok 3 dniach jest już bardziej satynowy. 


Znacie linię Color Blast? Macie swoje mocne typy kolorystyczne? Podzielcie się tym w komentarzach :)

Pozdrawiam, Aga

środa, 27 września 2017

Life is beautiful

Drogerie Rossmann po raz kolejny zapraszają swoich klientów do zabawy modą. Od 30 września w sklepach dostępna będzie kolekcja znanego projektanta Łukasza Jemioła. Motywem przewodnim kolekcji jest hasło „Life is beautiful”, czyli po prostu „życie jest piękne”…w ubraniach z Rossmanna.


Małgorzata Rozenek, Hanna Lis, Joanna Krupa, Małgorzata Socha – to tylko niewielka reprezentacja wiernych kreacjom Łukasza Jemioła gwiazd. Projektant doskonale wie, jak podkreślać atuty ubieranych przez siebie kobiet i sprawić by czuły się atrakcyjne. Teraz ubierze także Polki, które choć nie są celebrytkami, tak samo jak one cenią sobie styl i szyk. Będzie to możliwe dzięki współpracy Łukasza Jemioła z drogeriami Rossmann. 

Projektant w ramach kolekcji przygotował ubrania (swetry, spodnie, spódnice, bluzy, a nawet kamizelki czy dwustronne kożuszki) oraz szereg akcesoriów. Będzie się można przygotować do nadchodzącej zimy, bo nie zabraknie wśród nich czapek, szali, kominów czy rękawiczek. Na te Klientki, które lubią w swojej garderobie odrobinę szaleństwa czekają kapelusze, żakardowe rajstopy czy etole ze sztucznego futra. Dla miłośniczek torebek i portfeli również mamy dobrą informację, bo projektant przygotował do wyboru kilka modeli. Na szczególną uwagę zasługują torby 2w1 i portfele z łańcuszkiem. Torby 2w1 to nic innego jak po prostu dwie torebki: mniejsza schowana w większą. Portfel – poza tradycyjnym zastosowaniem - ze schowanym w środku łańcuszkiem może także z powodzeniem posłużyć jako elegancka torebka wieczorowa. 


Dlaczego warto się spieszyć z zakupami? Wprawdzie akcja trwa aż przez miesiąc: od 30 września do 30 października, ale nie chcemy narażać Klientek na to, że na ulicach będą mijać ubrane identycznie jak one osoby. W każdym sklepie dostępna będzie tylko jedna sztuka danego modelu. W przypadku artykułów o różnych rozmiarach - po jednej sztuce z każdego rozmiaru. Na stronie www.rossmann.pl można obejrzeć całą kolekcje już teraz, by coś sobie upatrzyć, ale zakupy można zrobić jedynie w sklepach stacjonarnych.


Dodatkowo członkowie Klubu Rossmann zakupy z kolekcji Łukasza Jemioła będą mogli zrobić taniej aż o 25%! 

Co sądzicie o kolejnym romansie drogerii Rossmann z projektantem mody? Pamiętam kolekcję by Gosia Baczyńska, uważam ją za całkiem udaną, kilka rzeczy mocno mi wpadło wtedy w oko, jednak ciężko było znaleźć rozmiar w okolicznych drogeriach. Była tak genialna spódnica z czarnych cekinów...

Kolekcja Łukasza Jemioła wydaje się ciekawa choć chyba bardziej zachowawcza niż Gosi Baczyńskiej. Dużo moich ulubionych szarości, fajnie. 

Zdecydujecie się na jakiś ciuch?

Pozdrawiam, Aga

wtorek, 26 września 2017

Lift4Skin

...czyli określenie Ty żmijo nabiera nowego znaczenia ;)))


LIFT4SKIN to innowacyjny program pielęgnacji obiecujący równie spektakularne efekty jak siostrzana marka –czyli LONG4LASHES, lider na rynku preparatów stymulujących wzrost rzęs. Obie linie łączą zaawansowane technologie z najwyższą skutecznością preparatów, pozwalając tym samym wykraczać poza granice konwencjonalnej kosmetologii.

Linia kosmetyków LIFT4SKIN została opracowana z myślą o kobietach które szukają nowoczesnych i zaawansowanych rozwiązań w dziedzinie pielęgnacji, mających zagwarantować spektakularne i natychmiastowe efekty. Preparaty odpowiadają na potrzeby cery z widocznymi oznakami starzenia, dotkniętej zmarszczkami oraz utratą jędrności i elastyczności.

Co jest sekretem działania tych produktów? To wyjątkowy składnik aktywny – SYN®-AKE, obecny w najwyższym stężeniu wśród preparatów dostępnych na rynku. Ten tripeptyd biomimetyczny został odtworzony na wzór toksyny z jadu żmii królewskiej Temple Viper, która w odpowiednim stężeniu relaksuje i odpręża mięśnie twarzy, zapobiegając mikroskurczom odpowiedzialnym za powstawanie zmarszczek mimicznych.

Nie powiem, jestem pod wrażeniem obietnic producenta.


 

LIFT4SKIN Intensywny krem-żelazko wygładzające na dzień 

"Krem o podwójnym efekcie przeciwzmarszczkowym – natychmiastowym i długoterminowym. Dzięki obecności tripeptydu biomimetycznego SYN®-AKE odtworzonego na wzór toksyny z jadu żmii królewskiej Temple Viper, krem zapobiega mikroskurczom odpowiedzialnym za powstawanie zmarszczek mimicznych i zapewnia natychmiastowe działanie wygładzające.
Zawarty w kremie glukonian magnezu hamuje aktywność wapnia i jego wchłanianie do fibroblastów, co skutkuje rozluźnieniem mięśni i wygładzeniem zmarszczek.
Kompleks aminokwasów i kwas hialuronowy chronią barierę ochronną naskórka przed utratą wilgoci, a tym samym zapobiegają jej przesuszeniu i przedwczesnym oznakom starzenia się. Krem poprawia koloryt skóry, redukuje niedoskonałości, 
a jego lekka formuła doskonale sprawdza się pod makijaż."
opis producenta

Pojemność: 50 ml
Cena: ok. 50 zł

Krem znajduje się w bardzo efektownym słoiczku, uwielbiam takie estetyczne rozwiązania jeśli chodzi o kosmetyki! Zawartość jest ważna ale opakowanie również, przynajmniej dla mnie.

Czytając opis, spodziewałam się silikonowej, nieco żelowej konsystencji. Nic bardziej mylnego. Krem ma lekką formułę, ale nie silikonową, bardziej mokrą. Jest delikatny i jakby ... puszysty?

Bardzo podoba mi się jego subtelny zapach.
Świetnie się wchłania i równie znakomicie współpracuje z makijażem, stanowiąc swoistą bazę.

Delikatnie napina skórę, nie jest to nieprzyjemne uczucie, a efekt za to miły dla oka. Drobne nierówności i zmarszczki mimiczne są widocznie wygładzone. Krem nieźle też nawilża. Godny polecenia :)



LIFT4SKIN Ujędrniający krem wygładzający pod oczy i na powieki 

"Skumulowane działanie składników nawilżających, przeciwzmarszczkowych i łagodzących zawartych w kremie zapewnia kompleksową pielęgnację skóry okolic oczu. Dzięki obecności tripeptydu biomimetycznego SYN®-AKE odtworzonego na wzór toksyny z jadu żmii królewskiej Temple Viper, preparat zapobiega mikroskurczom odpowiedzialnym za powstawanie zmarszczek mimicznych i zapewnia natychmiastowe działanie wygładzające. 
Formuła kremu została wzbogacona w niacynamid – trwałą formę witaminy B3 – który stymuluje produkcję składników lipidowych skóry (głównie ceramidów) oraz prekursorów składników odpowiedzialnych za utrzymanie odpowiedniego nawodnienia skóry, wzmacniając barierę lipidową naskórka. 
Obecność olejku jojoba, betainy, kwasu hialuronowego, alantoiny i D-pantenolu wspomaga działanie nawilżające i redukcję zmarszczek wokół oczu, poprawia napięcie skóry oraz niweluje podrażnienia."

opis producenta

Pojemność: 35 ml
Cena: ok. 30 zł

Krem pod oczy ma bardziej treściwą konsystencję, jednak nie jest ona ciężka i nadaje się bez problemu pod korektor. Jest go aż 35 ml co na produkt pod oczy to bardzo dużo. Lubię takie ekonomiczne pojemności :)

Gdy go dostałam, odłożyłam go od razu do zapasów gdyż miałam otwarty inny krem. Do czasu, gdy koleżanka Ania napisała do mnie, że jest nim zachwycona (zobaczyła go u mnie i kupiła od razu). Skoro Ania się nim zachwyciła, nie mogłam czekać dłużej i wyciągnęłam go z pudła. 
Fakt! Krem zauważalnie i od razu napina skórę pod oczami, wygładza ją i sprawia, ze w tych partiach młodnieję o kilka a nawet kilkanaście lat. Oprócz czarów z napinaniem fajnie też nawilża.

Zdecydowanie kosmetyk wow!

Pozdrawiam, napięta i wygładzona żmija Aga ;)

poniedziałek, 25 września 2017

Jesienne nastroje

Pogoda skutecznie przyspieszyła modyfikację szafy i wieszaka w przedpokoju. Wyciągnęłam kapelusze, berety, rękawiczki, szale i ciepłe rajstopy. W końcu trzeba to przyznać, lato odeszło...


Bordowa bluzka plus jasnoszara spódnica z zalotnymi falbanami w okolicy kolan. Do tego ciepły szal, który uwielbiam i zamierzam często nosić tej jesieni i zimy, śliwkowe rajstopy do botków z odkrytymi palcami i piętą, szara torebka z pomponami (pompony to moje ostatnie odkrycie, uwielbiam je) grafitowy beret i bordowe rękawiczki. Nie sposób zapomnieć o wyrazistym makijażu utrzymanym w tonacji stroju. Mimo brzydkiej pogody jest kolor, który nieco poprawia mi nastrój :)


Spódnica Floree
Sweter / Burgundy Sweater Click
Szal/Scarf Click

Rajstopy Beli.pl
Botki-sandałki Big Star
rękawiczki Eleganza

pics by XB

Pozdrawiam, Aga

niedziela, 24 września 2017

InstaWeek czyli mój tydzień na Instagramie

Zwijam się w kłębek, otulam kocem, Kluski gdzieś przy mnie i przesypiam te najbliższe miesiące - postanowione! Planuję pobudkę pod koniec kwietnia. Ta pogoda mnie dobija, nastraja melancholijnie i wzmaga apetyt. Jem i jem, zaraz zacznę pisać ckliwe wiersze... stop!


Tydzień pod znakiem deszczu, zimnych stóp, przemoczonych butów. I dużej ilości jedzenia. Tak w skrócie mogę podsumować ostatnie dni. W środę z Lilly u weta, wątroba cały czas nie tak, mimo leków. To już prawie rok leczenia :/ Na szczęście nerka w porządku, a cysta nie rośnie.

 1. Poniedziałek, o dziwo, dość pogodny. Na zdjęciu bransoletka ACHA Studio Biżuterii, filiżanka i łyżeczka Home&You, świeczniki i wazonik JYSK.

2. Nie lubię jesieni ale to właśnie wtedy na ulicach pojawiają się moje ukochane kolory: szarości, bordo, granat...

3. Nowa bransoletka z przesłaniem I'm Free. Bardzo osobista i piękna. Oczywiście ACHA Studio Biżuterii.

 1. Nowy olejek do higieny intymnej marki Laktacyd. Zapowiada się ciekawie.

2. Sezon na nakrycia głowy uważam za rozpoczęty! Berety, czapki i kapelusze wyfrunęły z głębi szafy by zagościć na półce w przedpokoju.

3. Już w kwietniu czwarta edycja Meet Beauty Conference! Ktoś się wybiera?



1. Piątek pod znakiem gigantycznej migreny. Co mi pomogło? Dwa APAPy Extra i duża miska zupy ogórkowej :))

2. Buena - nowe kosmetyki oparte na naturalnych składnikach. W mojej łazience zagościł gigantyczny micel, krem do twarzy oraz maseczka. Ciekawa jestem ich bardzo a Wy?

3. Niedziela, chłodna, deszczowa czyli to co zwykle. Mimo brzydkiej aury zaliczyłam dwa długie spacery z Kluskami. Lilly parę razy próbowała zdezerterować z parku ale byłam szybsza. 
Filiżanka i łyżeczka Home&You, wazon, taca, świecznik i lustro JYSK.

Zaplanuję jeszcze wpis ze stylizacją na jutro i oddam się słodkiemu nicnierobieniu. Tego samego Wam życzę!

Pozdrawiam, Aga

sobota, 23 września 2017

Avon Free

Opisać zapach? tak by zaciekawić, zaintrygować, pozostać w pamięci czytelnika...

Przykładam nos do nadgarstka i czuję się ... wolna. To za sprawą nowego zapachu marki Avon o wiele mówiącej nazwie - Free. Na tyle zamieszał mi w nosie i w głowie, że do zdjęć ustawiłam go do góry nogami ;))


Jak jest zbudowany ten zapach? Został zakwalifikowany do grupy nut orientalno-kwiatowych. Czuję jednak wybitnie w nim owoce, orientu raczej mało, kwiaty z tych cięższych, bardziej słodkich. Nuta głowy to gruszka, wśród nut serca znajdziemy magnolię, kwiat pomarańczy i lilię tygrysią. Bazę stanowi paczula i ambra. Mój nos wyniuchał tu porzeczkę, czarną i słodką, której w opisie zapachu nie znajduję. 



Woda perfumowana Free to elegancki zapach, raczej na wieczór i na chłodniejsze dni. Ja preferuję bardziej zmysłowe, piżmowe nuty, tu słodko-kwaskowate owoce nieco mnie drażnią, tym bardziej ze na mojej skórze zapach utrzymuje się kilka godzin, nie jest ulotny.


Podsumowując, jeśli lubujecie się w takich woniach, to polecam. Flakon jest efektowny, tylko nie pomylcie się i nie stawiajcie go do góry nogami jak ja ;))

Pamiętam sto lat temu, gdy używałam kosmetyków Avon, ba - byłam nawet konsultantką, moim ulubionym zapachem był piżmowy Night Musk, który został wycofany już dawno temu. A szkoda, był fantastyczny. 


Znacie Free? A może jakieś inne wody perfumowane Avon są Waszymi faworytami?

Pozdrawiam, Aga