wtorek, 31 marca 2015

Peachella 408 Rimmel

Gdzie ta wiosna ja się pytam?? Dzisiejsza pogoda chyba zwariowała- śnieg, deszcz, grad i wiatr. Wiooooosno!

By nieco rozgonić ponurą aurę przychodzę dziś do Was z najpiękniejszą i najmniej problemową brzoskwinią jaką w życiu miałam na paznokciach.



Peachella 408 Rimmel z kolekcji Rita Ora na sezon wiosna/lato 2015. Niesamowita jedyna w swoim rodzaju. Kremowa jasna brzoskwinia która nakłada się bajkowo i kryje bardzo dobrze przy dwóch cienkich warstwach. Kocham ten lakier!



Rimmel przy okazji promocji nowych lakierów Rita Ora wspiera fundację DKMS -> www.wzordonasladowania.pl zaś 1% ze sprzedaży tej serii zasila konto fundacji.

 

Pozdrawiam, Aga

 

niedziela, 29 marca 2015

The Body Shop Green 510

 Dzisiejszy lakier bardziej kojarzy się z jesienią niż wiosną ale jest tak piękny że muszę go Wam pokazać :)


Uwielbiam odcień morskiej, butelkowej zieleni :) zwłaszcza jesienią. Głęboki, nasycony i ciemny. I to jedna warstwa! Coraz bardziej kocham lakiery The Body Shop.


Lakiery TBS mają 6,8ml pojemności i kosztują 29zł.

Pozdrawiam, Aga

sobota, 28 marca 2015

Trind Nail Repair Natural

Na blogu od jakiegoś czasu roi się od postów lakierowych. Zachwycacie się kolorami ale i moimi paznokciami (za co bardzo dziękuję!). Co sprawiło że po długiej bo wielomiesięcznej przerwie wróciłam do swatchowania lakierów?


Trind Nail Repair to preparat wzmacniający strukturę paznokci. Dzięki zawartości keratyny lakier TRIND nawilża paznokcie i sprawia, że stają się zdrowsze i mocniejsze.
Trind Nail Repair Natural to wzmacniająca odżywka, która poprawia kondycję kruchych i łamliwych paznokci oraz zapewnia im odpowiedni poziom nawilżenia. Preparat należy stosować codziennie przez dwa tygodnie, po upływie tego okresu wystarczy nakładać go tylko raz w tygodniu.
Unikalna formuła odżywki wypełnia strukturę paznokcia, dzięki czemu stają się one mocniejsze i mniej podatne na wszelkiego rodzaju uszkodzenia mechaniczne.
Najlepsze rezultaty daje stosowanie odżywki Trind Nail Repair z lakierem TRIND Nail Balsam.

Sposób użycia:
Stosuj odzywkę do paznokci TRIND Nail Repair codziennie przez 2 tygodnie. Nim przystąpisz do nałożenia preparatu usuń znajdujące się na paznokciach pozostałości lakieru za pomocą zmywacza do paznokci TRIND Nail Polish Remover Extra Mild.
Po około 1-tygodniowej przerwie, nakładaj odżywkę raz w tygodniu, a Twoje paznokcie staną się mocne, zdrowe i pełne blasku!
opis trind.com


Odżywka Trind zamknięta jest w smukłej i zgrabnej buteleczce. Ma mleczny odcień, na paznokciach jest transparentna, minimalnie rozjaśnia optycznie płytkę i wysycha na piękny połysk. Posiada dość wąski i praktyczny pędzelek, idealnie przycięty, bez żadnych sterczących niepokornie włosków.

Używam jej od połowy stycznia. Początkowo stosowałam ją codziennie przez okres 2 tygodni, potem zrobiłam przerwę. Teraz aplikuję ją pod lakiery kolorowe.

Czy działa. Owszem i to znakomicie. Do tej pory nigdy nie narzekałam na moje paznokcie. Zawsze mocne i twarde, rzadko pękały czy rozdwajały się. Jednak od czasu przeprowadzki przeżywałam z nimi horror. Nie mogłam ich zapuścić, wciąż się łamały. Nie wiem czy to jesień, brak suplementacji, ręczne zmywanie bez rękawiczek... zapewne wszystko po trochu.  Stosowane do tej pory odżywki nie dawały rady, problem był zbyt poważny. Byłam zrozpaczona, gdyż moje paznokcie są szerokie i dość krótkie jeśli chodzi o płytkę dlatego dobrze wyglądają tylko wtedy gdy są długie. A długie być nie mogły. Na pomoc przyszła mi właśnie odżywka Trind. Już myślałam o zakupie Nail Teka, jednak postanowiłam dać szansę produktowi który dostałam w grudniu na spotkaniu z marką Trind. I była to znakomita decyzja. Już po 14 dniach codziennego stosowania zauważyłam że paznokcie nie łamią się i są bardziej twarde. Eureka!


W składzie widzicie Formaldehyd, na szczęście jest daleko ale marka Trind pomyślała i o osobach które nie tolerują tego składnika i wypuściła wersję bez formaldehydu KLIK.


Trind Nail Repair Natural kupicie u polskiego dystrybutora marki Medical Beauty Group KLIK.
9ml wydajnej i działającej odżywki to koszt 59zł.



Pozdrawiam, Aga

piątek, 27 marca 2015

Płynny eyeliner 100% Pure

W ten pochmurny piątkowy dzień przychodzę do Was z recenzją eyelinera. Nie takiego zwykłego bo w 100% naturalnego.  Zaciekawiłam Was?


- Trwały i odporny na rozmazywanie
- Rozdrobnione liście  czarnej herbaty dostarczają witamin i przeciwutleniaczy
- Bezpieczne dla użytkowników szkieł kontaktowych 

NOWA formuła - teraz bardzo łatwy do zastosowania!
Naturalny  płynny Liner bogato napigmentowany  z  mikronizowanych liści czarnej herbaty zamiast sztucznych barwników syntetycznych. Trwały, odporny na rozmazywanie dla wszystkich ,makijaż przy użyciu linera utrzymuje sie cały dzień. Bezpieczny i na tyle łagodny dla wrażliwych oczu - bez sztucznych substancji zapachowych, nie zawiera środków konserwujących ani innych chemicznych toksyn dla Twoich  wrażliwych oczu. 

Pokochasz tą lekką ,naturalną formułę ! 

Kluczowe korzyści: 
- 100% naturalny, 100% wegański, bezglutenowy
- trwały i odporny na rozmazywanie
- mikronizowane czarne liście herbaty dostarczają  witamin i przeciwutleniaczy
- bezpieczne dla użytkowników szkieł kontaktowych 

Wskazówka: Jeśli chcesz by Liner był bardziej płynny - dodaj kroplę destylowanej wody lub olejku naturalnego, lub  witaminy  E.
opis plantsforbeauty


Eyeliner 100% Pure jest naprawdę płynny. Przyznam się że dawno nie używałam linera o takiej konsystencji, już  od kilku lat sięgam po produkty w żelu i w kremie. Dlatego musiałam się nieco przestawić gdyż w takim linerze wszystko jest inne- cieniutki pędzelek, płynna formuła i sposób malowania kreski.


Eyeliner 100% Pure posiada cienki i precyzyjny pędzelek którym można zrobić naprawdę cieniutką kreskę. Jeśli marzą się Wam wyciągnięte w super szpic kreski, warto sięgnąć po taki właśnie produkt. Nie wolno się śpieszyć, trzeba pewną ręką i płynnym ruchem namalować linię ale uwierzcie- warto. Kreski nim zrobione są smukłe i niezwykle zgrabne, takich kresek nie zrobicie eyelinerem żelowym :) Jeśli macie problemy z narysowaniem kreski, zacznijcie od kropek lub zróbcie szkic kredką a potem dopiero działajcie płynnym linerem. To ułatwia sprawę, naprawdę.


Mam klasyczną czerń która jest niezwykle głęboka i lśniąca. Tak czarnego linera chyba nigdy nie miałam :) Sięgam po niego gdy chcę by mój makijaż był perfekcyjny a kreski idealne. Znakomicie sprawdza się też przy sztucznych rzęsach. Po przyklejeniu i wyschnięciu kleju pokrywam cienką warstwą eyelinera miejsce przyklejenia rzęs. Dzięki cieniutkiemu pędzelkowi docieram tam gdzie chcę i bardzo dokładnie maskuję miejsce łączenia.


Ciekawostka: gdy robię demakijaż eyeliner ten nie rozmazuje się tylko odchodzi takimi płatkami (dlatego warto zwrócić uwagę jak grubo go kładziemy na oko, mi jeszcze nie odpadł nigdy w trakcie noszenia ale apikuję go cienką warstwą i nie poprawiam milion razy).


Lubicie eyelinery w płynie? Ja ze względu na wygodę i chęć zaoszczędzenia czasu zwykle wybieram te w żelu i zapomniałam już jak to jest mieć piękne wyraziste dopracowane kreski. Eyeliner 100% Pure mi o tym przypomniał :)


Jego ważnym atutem jest naturalny skład, zobaczcie.

INCI: Camellia Sinensis (Organic Micronized Black Tea)* Leaf Extract, Vegetable Glycerin, Aloe Barbadensis (Organic Aloe)* Leaf Juice, Xanthan Gum, Extracts of Origanum Vulgare (Oregano) Leaf, Thymus Vulgaris Thyme) Flower/Leaf, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf, Lonicera Caprifolium Flower, Lonicera Caprifolium Flower and Lonicera Japonica (Honeysuckle) Flower.
  
* Certified Organic

Bardzo go lubię mimo że wymaga odrobinę więcej uwagi niż jego kremowy czy żelowy kuzyn. 

Eyeliner 100% Pure kupicie w sklepie internetowym Plants for Beauty KLIK

środa, 25 marca 2015

Pink Cream 340 The Body Shop

Patrzę na moje szpony i chyba mocno je skrócę :) Lubię długie paznokcie, przy mojej krótkiej i szerokiej płytce tylko odpowiednia długość zapewnia im niezły wygląd ale chyba czas najwyższy pobawić się pilniczkiem. Wszystkie lakiery które chciałam Wam pokazać są już sfotografowane i na bieżąco będę Was  nimi raczyć dlatego postanowiłam ciachnąć pazury na krótko. Odrosną szybko i będą mocne a to za sprawą pewnej odżywki o której już niedługo. Dzisiaj natomiast pokażę Wam pewien lakier o bardzo subtelnym i przejrzystym kolorze.


Ciężko było mi uchwycić na zdjęciu efekt jaki daje ten lakier, nie wiem dlaczego. To piękny i subtelny odcień mlecznego beżu z różem o transparentnym wykończeniu. Pięknie się błyszczy, nie robi smug i idealnie nadaje się do frencza. Bardzo często po niego sięgam, zwłaszcza gdy gdzieś się spieszę i zależy mi na czasie.


I jak Wam się podoba Pink Cream?

Lakiery TBS mają 6,8ml pojemności i kosztują 29zł.

Pozdrawiam, Aga

wtorek, 24 marca 2015

Czarne mydło z eukaliptusem Black Aleppo Najel

Wczoraj na moim Instagramie pojawiło zdjęcie aktualnej pielęgnacji twarzy. Wśród kosmetyków znalazło się pewne mydło o którym chciałabym Wam opowiedzieć :)


Savon Noir (czarne mydło) słynie z niezwykłych właściwości oczyszczających, usuwa toksyny i zanieczyszczenia z głębi skóry, rozpuszcza martwy naskórek, dotlenia i znakomicie nawilża. Savon Noir jest znane na całym świecie jako produkt o magicznym działaniu pielęgnacyjnym dla ciała. Czarne mydło Savon Noir Supreme jest mydłem roślinnym, w 100 % naturalnym. Ma strukturę mazistą i barwę brunatną. Jest ono otrzymywane w wyniku mieszania oleju ze zmiażdzonymi, czarnymi oliwkami, wcześniej macerowanymi w soli potasowej.
  • przeznaczone do każdego rodzaju skóry (doskonale nawilża skórę suchą i nie przetłuszcza skóry tłustej) 
  • systematyczne stosowanie ogranicza występowanie zaskórników i wyprysków
  • pozostawia skórę gładką i idealnie nawilżoną
  • do codziennego oczyszczania twarzy i ciała (lub jako maski oczyszczającej 2-3 razy w tygodniu)
  • produkt w 100% naturalny
 Skład: Potassium Olivate, Aqua, Glycerin*, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Limonene**, Potassium Hydroxide
*obecna po zmydlania oliwy z oliwek
**naturalnie obecne w olejku z eukaliptusa
opis bioonline.pl



Mydło Black Aleppo jest w postaci płynnej, co mnie osobiście bardzo cieszy gdyż nie przepadam za tradycyjnymi kostkami. Jest do gęsty lejący się i ciągnący żel o ciemnym zabarwieniu. Taki brunatny glut :))



Pokaźna ilość (bo aż 200ml) zapakowana jest w plastikowy słój. Nie ukrywam że preferuję bardziej praktyczne opakowania dlatego wolałabym jakiś higieniczny dozownik ułatwiający aplikację produktu. A tak trzeba gmerać paluchami.


 Pachnie ... specyficznie. Jak mydło Aleppo, wyczuwalne są też odświeżające nuty eukaliptusa.
Teraz kilka słów o samym działaniu bo to chyba interesuje Was najbardziej :) Mydło bardzo dokładnie oczyszcza skórę ale, o dziwo, nie wysusza jej. Byłam pewna że tak konkretny czyścik sprawi że skóra będzie niczym Sahara ale na szczęście obyło się bez przykrego wysuszania. Nawet nie wiem czy ściąga bo po użyciu czuję delikatne ściągnięcie ale raczej to wina wody a nie mydła.

Świetne :) Stosuję codziennie wieczorem, zmywając z twarzy trudy dnia codziennego ;)  Używam też na dekolt i plecy jeśli jest taka potrzeba, zaś raz w tygodniu robię z niego maseczkę- nakładam grubszą warstwą na twarz, dekolt i górną część pleców i zmywam po 15 minutach. Skóra jest oczyszczona, gładka i napięta. Mydło po jakimś czasie regularnego stosowania znacznie ograniczyło powstawanie wyprysków.


Szczerze polecam. Mimo braku dozownika, zdecydowanie bardziej wolę taką formę mydła. Świetnie działa, jest bardzo wydajne (chyba nigdy się nie skończy). No i skład, zerknijcie :) Naprawdę bardzo dobry.


Czarne mydło z eukaliptusem Black Aleppo Najel kupicie w sklepie internetowym BIO online. 200ml bardzo wydajnego produktu kosztuje 26zł..

Pozdrawiam, Aga


poniedziałek, 23 marca 2015

Red My Mind 130 The Body Shop

Na blogu ostatnio bardzo lakierowo, nieprawdaż? Wreszcie moje paznokcie osiągnęły taką długość że mogę prezentować na nich lakiery (a to za sprawą pewnej odżywki o której już wkrótce). Dziś pokażę Wam lakier firmy która do tej pory nie kojarzyła się zbyt lakierowo :)

Red My Mind The Body Shop to lakier w kolorze czerwieni pomidorowej. Nie jest zbyt krzykliwy. Daje kremowe, błyszczące wykończenie i świetnie kryje przy jednej warstwie. Warto się nim zainteresować :)


Lakiery TBS mają 6,8ml pojemności i kosztują 29zł. Mieliście z nimi do czynienia?

Pozdrawiam, Aga

niedziela, 22 marca 2015

Smoky Poppy The Body Shop

W okresie okołowalentynkowm miała premierę nowa seria zapachowa The Body Shop. Firma, która przyzwyczaiła nas do owocowych, energetycznych i świeżych zapachów wypuściła coś zgoła innego. Zmysłowy, nieco mroczny i niepokojący przydymiony mak. Brzmi intrygująco?

Kolekcja Smoky Poppy wzbogacona jest prawdziwymi, ręcznie zbieranymi kwiatami maków z regionu Ankary w Turcji.  Pachnie niesamowicie, jednak nie każdy polubi ten zapach. Jest on mocno specyficzny i bardzo się zmienia, rozwija na skórze. Zaraz po aplikacji mój nos i pewien męski również wyczuwają charakterystyczną nutę wody po goleniu typu ... Kanion ;) ten sam nos męski zachwyca się Smoky Poppy gdy ten dojrzeje na skórze, zwykle trwa to około godziny. Aromat się zdecydowanie ociepla, robi się cięższy i zmysłowy.


W skład linii Smoky Poppy wchodzi: scrub do ciała, żel pod prysznic, kule do kąpieli, balsam do ciała, masło do ciała, olej do masażu i woda toaletowa. Posiadam żel pod prysznic i masło, planuję jeszcze  zaopatrzyć się w olej do masażu (i chętne dłonie które go zrobią) oraz wodę toaletową.


Żel pod prysznic.  Nie sfotografowałam tego ale uwierzcie- jest czarny co daje niezapomniane wrażenia podczas kąpieli :) Dobrze się pieni i nie wysusza skóry, w działaniu podobny do innych żelów TBS. Ale ten zapach, mmmm ;)




Drugim produktem z kolekcji Smoky Poppy który mam jest masło do ciała. Zamknięte w charakterystycznym dla TBS okrągłym plastikowym słoiczku.



Ma ono konkretną , zwartą i odżywczą formułę. Bardzo dobrze nawilża i pielęgnuje skórę. Z racji zapachu używam wyłącznie na noc, myślę że poranki z tak otulającym i charakternym zapachem byłyby zbyt ciężkie. Ale wieczorem świetnie się sprawdza i pachnie naprawdę długo.
 

Smoky Poppy nie przypadnie każdemu do gustu. To zapach nieprzeciętny, osobliwy, wymagający od użytkownika i jego bardzo bliskiego otoczenia szczególnego gustu. Ja nie jestem fanką typowych lekkich czy owocowych aromatów więc mnie Smoky Poppy zachwyca. 

Znacie? Polubiliście się z tym zapachem?

Pozdrawiam, Aga

sobota, 21 marca 2015

Mayhem Mentality Orly

Czas najwyższy pokazać Wam ostatni neon od Orly który jest w moim posiadaniu :) Tadam, oto Mayhem Mentality.



Niesamowity neon w kolorze energetycznej pomarańczy. Kryje przy dwóch warstwach i daje subtelne satynowe wykończeniu. Przecudowny kolor!




I zdjęcie z mojego Instagrama.


Pozdrawiam, Aga

piątek, 20 marca 2015

BraBijou

Cóż to takiego?

Brabijou to więcej niż biżuteria i więcej niż bielizna to kwintesencja kobiecości. Brabijou daje Ci możliwość za pomocą małych detali na zmianę stylizacji.
opis szyfoniera.com




 Moja przygoda z BraBijou rozpoczęła się od wizyty w łódzkim sklepie z bielizną Szyfoniera. Pani Aneta na samym początku zafundowała mi profesjonalny brafitting, mój pierwszy w życiu :) Swój rozmiar w zasadzie znam, z popularnego krzywdzącego mój biust 75B zeszłam już dawno do 65D, jednak w Szyfonierze dobrano mi stanik w rozmiarze, uwaga- 65F! Jednak zauroczona tym fasonem. To DB-9134 firmy Agio.

   

To model plunge, push-up z niskim mostkiem który świetnie zbiera i unosi piersi. Jego prosty, wręcz ascetyczny look sprawia że jest stanikiem uniwersalnym idealnie nadającym się dla BraBijou (ale o tym za moment). Niesamowicie czaruje mój biust i gdybym mogła, nosiłabym go non stop (marzy mi się podobny model w cielistym beżu i w jakimś kolorze- czerwień, fuksja?)
 

Ale powróćmy do tematu przewodniego tej notki czyli BraBijou.  Moje zafascynowanie tego typu zdobieniami pojawiło się po tym, jak zaczęłam obserwować na Instagramie Ditę von Teese. Wypuściła ona na rynek już kilka kolekcji swojej bielizny. Jestem fanką pięknej bielizny i dlatego zwróciłam uwagę na cuda Von Follies. Moją uwagę przykuły zwłaszcza pięknie dopracowane ramiączka i górna część biustonoszy. Marzył mi się choć jeden stanik który tak zmysłowo podkreśla kształt piersi. Fascynacja tymi charakterystycznymi wykończeniami zapewne pozostałaby tylko fascynacją niezrealizowaną gdyby nie ... łódzka Szyfoniera i jej BraBijou.


BraBijou to dopinane zdobione ramiączka. Wystarczy ulubiony biustonosz z odpinanymi ramiączkami i raczej niskim mostkiem by mieć możliwość odmienienia jego wyglądu za pomocą BraBijou.

Boicie się że nie uda Wam się prawidłowo doczepić BraBijou do swojego biustonosza. Niepotrzebnie, w każdym pudełeczku znajdziecie instrukcję :)


 
BraBijou to nie tylko ramiączka. To również ozdobne charmsy które można przyczepić do BraBijou. Pomysłowe prawda?


Posiadam cztery zawieszki, w ofercie są jeszcze serduszka czy róża :) Każda z nas znajdzie coś dla siebie KLIK



BraBijou to nie tylko ozdoba biustonosza schowana przed innymi pod ubraniem. To niezwykłe zdobienie może uatrakcyjnić nasz strój- wystarczy głębszy dekolt by BraBijou ujrzały światło dzienne :))

Chcecie zobaczyć jak wyglądają poszczególne modele BraBijou? Póki co są trzy w kolorze czarnym, ale słyszałam że oferta będzie się powiększać.



 Dekadencja jako jedyna nie posiada biżuteryjnych dodatków, za to jest najbardziej rozbudowana.


Mój ulubiony model czyli Burleska Bis (występuje też w wariancie Burleska).  Ma srebrne przekładki do których można dopinać charmsy.

Ostatni jest Kabaret. I do tego modelu możemy przypiąć ozdobne charmsy. Jak widać, jest on dość rozbudowany i to wysoko.



I co sądzicie o BraBijou? Ja jestem zachwycona tym pomysłem i czekam na kolejne modele.
BraBijou to koszt 24-28zł, można je kupić TUTAJ.  


Biało-czarna sukienka/ black white striped dress TUTAJ/HERE
Kobaltowa luzka/ blue blouse TUTAJ/HERE
Czarna sukienka Asos
Ramiączka BraBijou i biustonosz/ straps BraBijou and bra TUTAJ/HERE

Pozdrawiam, Aga